sobota, 24 września 2011

Zakupowo

Witajcie:)
Dziś, oczom Waszym ukazuje się post, którego do jednej kategorii zaliczać nie należy, aczkolwiek motywem przewodnim są zakupy. Oto i moje zdobycze:

W sumie zdecydowałam się pokazać tylko kilka rzeczy. Wśród moich nowych zdobyczy są jeszcze: dwie pary butów, kilka innych kosmetyków, pasek i jakieś drobiazgi, o których już zdążyłam zapomnieć ;) Najbardziej cieszę się z paletki 12 cieni Sleek au Naturel. Jest boska! Zawsze marzyłam o kolekcji brązowych, naturalnych cieni, ale jakoś do tej pory nie udało mi się ich nabyć. A tutaj wszystko w pod ręką w solidnym, pięknym opakowaniu z lusterkiem:)

Przepraszam, ale jak już mówiłam, nie dysponuję najcudowniejszym sprzętem fotograficznym, więc zdjęcia nie są za specjalne, ale mniej więcej można zorientować się w kolorach:) Poza tym jak widzicie, zaopatrzyłam się w szampon z Joanny i podkład w kremie z Soraya. Niestety, nie mogę o nich nic więcej powiedzieć, bowiem jeszcze ich nie używałam.
A teraz chciałam Wam pokazać gumeczkę do włosów. Taka zwykła kokardka.

Kosztowała mnie 2 zł, więc szału nie ma, ale nie spodziewałam się, że jeszcze tego samego dnia mi się zepsuje.

Jako że Anna ma zdolność do gubienia gumek, zaopatrzyłam się w trzy zwyczajne gumki (koszt 40 gr). W przypływie weny i szału z powodu zepsucia tej wyżej zaprezentowanej, stworzyłam z koronki i wstążki trzy kokardeczki.

Efektem mej wczorajszej twórczości jest również opaska:
A tak prezentuje się na moich potarganych przez wiatr włosach (powiedzmy, że mam przeciąg w pokoju ;p )
Czuję się spełniona. Zarówno zakupowo, jak i "duitjorselfowo" ;)

czwartek, 22 września 2011

W roli głównej- cukinia


Dziś chciałam się z Wami podzielić świetnym pomysłem na wykorzystanie cukinii. Swego czasu tatuś zasiał kilka nasion tegoż jakże zacnego warzywka, z czego wyrosło ok 5 krzaczków. Ile cukinii można zebrać z tylu krzaków? Okazuje się, że mnóstwo!!! W sumie, było tego tak dużo, że skończyły mi się wszelkie pomysły, co z tą cukinią robić: część oddaliśmy znajomym, część usmażyliśmy jak kotlety schabowe, włożyliśmy w słoiki jako sałatkę z kurkumą, zrobiłam też babkę "ziemniaczaną", tyle że z cukinii. Mimo wszelkich starań warzywo wciąż zalegało w kuchni. Z pomocą przyszedł mi oczywiście internet. Znalazłam przepis na DŻEM POMARAŃCZOWY Z CUKINII. W pierwszej chwili pomyślałam, że to żart, potem "przestudiowałam" kilka podobnych przepisów i stwierdziłyśmy z mamą, że warto spróbować, tym bardziej, że w tym roku na nadmiar konfitur nie narzekaliśmy.

Oto ten cudowny przepis:
- 5 kg cukinii
- 1kg cukru
- 4 galaretki pomarańczowe
- olejek pomarańczowy
- 100 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
Wykonanie:
Cukinię obrać, wydrążyć, połowę pokroić w kostkę (według uznania i tak się "rozciapie"), drugą połowę zetrzeć na tarce na dużych oczkach i do gara!:) Czekamy, aż cukinia się rozgotuje, następnie dodajemy resztę składników, chwilę jeszcze gotujemy i do słoików! :) KONIEC
UWAGA!
-według mnie lepiej jest dodać mniej cukru, bo dżem wychodzi strasznie słodki
- skórki kandyzowanej nie trzeba dodawać. Ja natomiast dałam aż dwa opakowania (200 g), dzięki czemu dżem bardziej przypomina pomarańczowy, a i kawałki skórek w słoikach wyglądają cudownie
- warto spróbować: smak świetny, a kolor- przepiękny pomarańczowy!
- konsystencja jest dość zwarta (z czasem gęstnieje), ale nie przypomina galaretki, więc następnym razem spróbuję zrobić z żel-fixem

Pozdrawiam i smacznego! :)

środa, 21 września 2011

Zamkowe szaleństwo


Od dłuższego już czasu z zaciekawieniem przyglądam się wytworom z zamków błyskawicznych. W czasie manii szycia, która dopadła mnie jakiś czas temu, odnalazłam torebkę pełną kolorowych zamków, które mama wypruwała ze starych kurtek, spodni itp. W głowie zapaliło się światełko- trzeba coś wykombinować! :)
Natchnienie znalazłam TU. Zipowe kolczyki- to moja misja. A tak swoją drogą, byłam zachwycona przeglądając bloga Oli. Ileż ona ma pomysłów na biżuterię z zamków i jaka jest ona piękna! Natychmiast zaczęłam grzebać w starociach, w poszukiwaniu świecidełek- kamieni. Odnalazłam dwie duże pseudo-cyrkonie odprute ze starych sandałów. Niestety nie posiadałam filcu, do którego mogłabym przyszyć zamek i "cyrkonie". Poszłam na łatwiznę:
1) zamek przykleiłam do cyrkonii przy pomocy "superglue"
2) resztę części poprzywiązywałam czarną nitką
3) odczepiłam bigle od zapomnianych kolczyków i przyczepiłam do tych
A oto efekt:

A tak prezentują się na osobie. Myślę, że lepiej wyglądałyby, gdyby zamiast bigli miały sztyfty. Zastanawiam się również nad ich skróceniem.
Ogólnie, bardzo mi się podobają. Już widzę je jako dodatek do czarnej bluzki na jakąś imprezę. Wówczas, jeśli nie sprawdzą się jako ozdoba, użyję je jako przedmiot obronno- taktyczny, do odganiania natrętnych "adoratorów" :)

wtorek, 20 września 2011

Broszka, broszeczka

W końcu jest moje pierwsze DIY! Bardzo się cieszę, że mogę je komuś pokazać, choć jakością zdjęć nie jestem uradowana. Oto ona- moja broszka :)
Pomysł na broszkę zaczerpnęłam stąd. Widziałam, że te same broszki stały się inspiracją dla Agnieszki.
Moja powstała z szarej i beżowej koronki, a środek zdobią wygrzebane z otchłani zapomnienia perełki, guziczki, koraliki. Efekt może perfekcyjny nie jest, ale ponieważ włożyłam w wykonanie sporo serca (przy okazji kilka razy zmieniałam koncepcję), dlatego bardzo ją lubię, szczególnie przyczepioną do mojego szarego żakieciku:

Zachęcam wszystkich do wykonania swojej własnej, prywatnej broszki:)  Oto kilka powodów dla których warto:
- nie potrzeba do tego wielkiego wysiłku
- kawałek koronki zawsze się w domu znajdzie (jakiś guziczek można wypruć z mężowych spodni :p )
- efekt przyjemny dla oka
- to co jest wykonane przez samego siebie, daje ogromną satysfakcję
- a niech koleżankom oko zbieleje, że takiej nie mają :)

czwartek, 15 września 2011

Mądrość Anny- podejście pierwsze

Moje życie pełne jest niespodzianek i mnóstwo w nim dziwacznych sytuacji. W sumie, bardzo często sama sobie jestem winna. Jedną z takich sytuacji jest moja przygoda z sztucznymi rzęsami.
Od dawna planowałam zakup sztucznych rzęs. W połowie sierpnia nadarzyła się ku temu okazja- ślub znajomych. Moje własne, prywatne rzęsy "szału nie robią"- są ni to za krótkie, ni to za długie i nie za gęste. Któregoś razu moja koleżanka- "Rzęsy do samego nieba" powiedziała, że ona ostatnio zaopatrzyła się w kępki rzęs. "Szybko i łatwo się je przykleja, efekt widoczny choć bardzo naturalny"- mówiła. Zatem przed weselem, mądra Anna udała się do drogerii i wypatrzyła kępki rzęs, sztuk 60, cena- 15 zł.
Nadszedł dzień wesela. Jak zwykle okazało się, że za późno wzięłam się za "odpicowywanie". Zakręciłam włosy, otynkowałam twarz i z radością dziecka sięgnęłam po rzęsy. Wtedy właśnie rozpoczął się mój koszmar: rzęsy nie chciały się odczepić od pudełeczka i powyginały się na wszystkie strony. Gdy już udało mi się wyciągnąć kępkę w jako takim stanie- nie chciały się przykleić. Wróć! Chciały, tylko wszędzie tam, gdzie nie trzeba. W końcu coś tam się jednak udało, jednakże efekt był tak mizerny, że aż byłam zdziwiona, jak to jest możliwe. Wiecie co się okazało? Anna- mądra głowa, nie wiedziała, że jest coś takiego jak rozmiar kępek i w drogerii wybrała te najkrótsze (w sumie wyboru nie było, bo te były ostatnie)!!! Wcześniej mogłam też wypróbować, jak się ich używa, skoro to była moja pierwsza styczność z sztucznymi rzęsami.

Mimo niedoskonałych rzęs wybawiłam się po wszystkie czasy. Przecież i tak to nie ja byłam gwiazdą wieczoru:)

środa, 14 września 2011

"Nocny Marek"

Czasem bywa tak, że mimo głowy przyłożonej do poduszki o pierwszej w nocy, oczy wciąż nie chcą się zamknąć. A wtedy co??? Oczywiście odpalamy telewizor. W tym momencie przez głowę przelatuje mi myśl: "Po co to włączasz skoro i tak stacje zakończyły swoje emisje, na pewno nic nie leci. Najwyżej popstrykam sobie pilotem". Nagle okazuje się, że na wszystkich kanałach jakie mam, lecą świetne filmy (no może oprócz  "Mini mini"- tam zawsze rybka do góry brzuszkiem pływa). Dlaczego jest tak, że gdy przyjdzie mi spędzić wieczór przed telewizorem, nie ma nic, na czym można by było oko zawiesić, ale o 3 w nocy to hulaj dusza- piekła nie ma? Nie zostaje mi nic innego, jak zmienić tryb życia na nocny:)

P.S. Wiecie, że powtórka "Mody na sukces" leci o 4.50? Współczuję zapalonym widzom, którym nie udało się obejrzeć odcinka, bo na przykład wracali akurat z pracy do domu. Wtedy to już tylko  "Moda" z rana jak śmietana:)

wtorek, 13 września 2011

Misja- urodziny taty

Może to nie jest najlepszy pomysł, by zaczynać pisanie bloga od zadawania pytań, ale cóż- zaryzykuję. Nie raz przekonałam się o tym, jak wiele różnorakich pomysłów i trafnych porad ma każda z Was, więc mam cichą nadzieję, że pomożecie mi w pewnej trudnej sprawie. Nadciągają (krokami gigantami) urodziny mojego taty, zatem pytanie brzmi:

Macie może jakieś pomysły na prezent? Co Wy kupujecie swoim tatusiom?

Kobiecie, łatwo jest coś kupić, bo jak nie świecidełko, to kosmetyki, serweteczki i inne cudne rzeczy. A mężczyźnie? Przecież nie kupię kolejnej pary skarpetek (żartuję;p) czy dziesiątej pianki do golenia...
Z błagalną miną i łzami w oczach, proszę...POMÓŻCIE!:)